- Portal

12 gru 2025, o 15.35

ze wzgledu na wzrastajace ceny energii i zapotrzebowanie erekcjatorow w innych galeziach, portal jest zobowiazany oddelegowac wszystkich, ktorzy maja erekcjato w czterech literach ...

Nieustający, comiesięczny konkurs erekcjato od 01 dnia każdego miesiąca do ostatniego dnia tegoż miesiąca bieżącego roku. Od godziny 00:00 do godziny 24.00.

(Za wyjątkiem miesiąca lipca, w którym to od ...

zima przypruszy

zycie na dluzej

niebezpiecznie sie czuje

kiedy snieg lezy

w nastepnym dniu

poslizgne sie

z przyzwyczajenia rozwale leb

tak jak ty sie wywalasz w lecie

bez majtek

juz mnie drazni

blablanie o przyjazni

szegolna podnieta

jest przyjazn z kobieta

takie pitolenie

sam nie zmienie

nie wierze

mozliwe byc moze

jedno z nich

lub oboje nie moga

pozadac

siebie wzajemnie

jesli jest inaczej

to przyjazni nie ma

pomiedzy kobieta i mezczyzna

ale jest milosc

chciałem tobą władać

lecz o czym tu gadać

twoja niezwykła uroda

i to, że jesteś młoda

bombę nieufności odpaliły

już mnie prawie rozwaliły

stałem się podejrzliwy

destrukcyjny i wrażliwy

przeklinam w zlości

powód zazdrości

kryske

mi ciagle malo

nie lubie kosci

chce pulchne cialo

az mnie to zlosci

ze sa tylko chude

z krotkimi wlosami

do tego rude

i chetne czasami

do sprzatania

ja chce zmian na lepsze

taki status quo to pieprze

u mnie sie nic nie zmienia

w kolo wrogie spojrzenia

ci madrzy, mnie rozbieraja

dla zabawy, gnoja i zabijaja

patrza zli na mnie z byka

wstyd, moj wzrok ich unika

byc moze sa to zboczenia

kwalifikujace sie do leczenia

te moje spojrzenia

mow mi tylko

prosze mow

co ci sie sni

mow bez slow

mow o sobie

o cierpieniach

mow o grobie

i pragnieniach

slowo zostalo

sercem gonic

tak by chcialo

sie lze uronic

mow mi

bede zdrowy

nieprzytomnie

oszczedz mowy

do mnie

mow mi

zla poezje pisze prawie kazdy poeta

i bez znaczenia czy ma talent czy nie

dobry poeta toz to tez wierszokleta

tworzy gnioty badziewiaste, a chce

poematem, oda, hymnem zablysnac

czeka na wene, ktora moze przyjdzie

chce z grafomanii po laury wyplynac

i nieraz sie to uda, cos z niego wyjdzie

spuscizna

relaksuję się
bezlitośnie zaznaczam okręgi
biodrami

rzucam uroki - w łupiny
nie martw się

że już mi się nie zaroisz
nie wymyślili jeszcze mężczyzny dla mnie
chińczycy

mialem cie prosic o reke

chyba byloby to za wiele

by przerywac moja meke

szybko wyprawiac wesele

bo ja cierpiec chce jeszcze

troche, wzrok nacieszyc

chce poznac jak pieszcze

i nie chce ciebie speszyc

moze kiedys to zmienie

kiedy bedzie mi za malo

wtedy sie z toba ozenie

i bede prosil juz smialo

o spojrzenie

zaczalem sie powtrzac

jak w lozku na darmo

sam przestalem

sie dawno sluchac

od jutra nie rzuce na prozno slowa

przyrzekanie bez przekonania

codziennie to samo od nowa

wybawia mnie od rozczarowania

nie mam nic do powiedzenia

milczec mi pozostaje

zatykajac usta

skonczyly sie argumenty

nie ma zadnej alternatywy
...

w glupocie utrwalonej na wieki

wsrod dzial wrogich grzmotow

po przeciwnych stronach rzeki

lezalo sobie dwoch patriotow

na sloncu

choc masz raczki male

juz pomagasz mamusi

przez dnie i noce cale

oddajesz to co kusi

kierowcow na trasie

mlodoscia i pieknem

swoja corke

siedzisz sama przy oknie

wpatrujac sie w ekran

samotnosc zabijasz

poezja, badziewiem, gniotami

nic nie pasuje do ciebie

nie wyjechalas na swieta

bojac sie ze przegapisz

zycie

i chama netowego

w tybecie baby dodaja krew menstruacyjna do posilkow

tutaj nawet posilkow nie podaja

za kazde dlaczego

dostawalem w pysk

dojrzalem naturalnie

bez zadawania pytan

mam duzo animy

lubie okres

letni

jestem osobnikiem niesmialym

zdziwaczalym z mina ponura

wcale nie szukam dziury w calym

przyjemniejsze jest cale z dziura

cicha woda brzegi rwie

za to, gadam w lozku jak najety

najmij mnie

gdybym byl bogaty

gdybym byl

to bym ci nie siedzial na karku

od piatku do czwartku

nie dawal sie karmic z litosci

okradac z meskosci

no ale nie jestem

wykorzystujesz mnie

zaciagajac przed oltarz

znecasz sie przysiega

zostajac wierna az do smierci

nawet sie nie zapytalas

czy bede chcial cie jutro

...

tylko to jedno slowo

trudne i nieswoje

jak byloby fajowo

gdybym zlosci moje

mniej wplatal w rozmowe

nie tracil czasu tyle

na zbyteczna mowe

a wykorzystywal chwile

na co innego niz na paplanie

moze na spacer i obserwacje

lub na dotykanie i podziwianie

lecz nie na to by zdobyc racje

nie przechodzi mi przez gard ...

sypię parafrazy z mickiewicza

uśmiechając się promiennie

na skinienie

na każdą twoją ociekającą zachciankę

na obiedzie

nad dnieprem zastawionym

falochronem

masz mnie

rozłożoną

bez mizoandrii

pozwalam ci wsadzać palce

w mózg

czasami zazdroszczę
tym co liżą każdą szybę w której mogą się odbić
uśmieszek
oczko
języczek
kiedy płonę obrzydzeniem
i nie dam nikomu wejść
za wycieraczkę w samochodzie

najgorsi są faceci

którzy pomiędzy bronowaniem a wysadzaniem stonki laską

przeterminowanego dynamitu w zniewolonym czasie

robią łaskawe prezenciki

obwiązane gorejąco niefrasobliwym odpierdol się

zamówiłam różowy wibrator na allegro

z trygonometryczną funkcją analnego dopieszczania

siedem programów oraz cic ...

By burzy nie zasiać,

wolał nie zaorać.

Tęcza więc zaległa

okrakiem w ugorach.

Na takiej to niwie

wrony piszą morał,

że dla wegetacji

potrzebna jest pora(?)

A grunt - to spokojnie

dziurki dziobać wronie.

Pod rozpiętą tęczą,

która w niebie tonie.

autor: m_r

Mozna kochac ciemnosc taka tuz przed burza

Dzikie maki przy drogach gdzie z pokora sluza

Strudzonym pielgrzymom i ptakom niebieskim

Mozna kochac widok klebiastej pulchnej chmury

Pchanej przez wiatr bez skargi przez pola i gory

Po bezkresnym blekicie pod skrzydlami slonca

Mozna kochac ludzi ...

autor: m_r

Mozna napisac wiele

I Jak artysta dobiera farby

Tak dobierac slowa

Mozna te slowa zbierac skrzetnie jak muszelki nad morzem

Mozna stworzyc z nich tecze metafor

Szukac ukrytych skojarzen

Budować zmyslone konstrukcje

O pustych wnetrzach jak zapomniane muzeum

A ja chce zeby slowa były chlebem ...

wybacz mi

ten nie przed ostatni raz

zapomnij

o tym co ze mnie schodzi

jak nie myślę o tobie

ręką

wypuszczam z siebie

miliony niepotrzebnych słów

a wiem tylko tyle

że dobrze nam ze sobą

przy flaszce

no i o kim teraz będę myśleć nieustanne bógwieco

kto mi zaplącze priorytety drogi odwróci w inną stronę załata próżnię kto mi zapłacze

złotą rączką pejzaż wypełni przechadzkę po wygwizdanych manowcach wymyśli

kto sedno osłodzi dokładnie dopieprzy niuansami z kim się rozwłóczę z racją i bez racji
...

bardzo chce abys nie kochala z litosci

piescisz moje cialo, siebie ofiarujesz

przemilczajac slowa oszczedzasz przykrosci

mi splywaja lzy kiedy mnie maltretujesz

gasisz swiatlo abym nie widzial twojego bolu

kiedy moja zasyfiala blada morde

napierdalsz nabrzmialymi rozkolysanymi cyckami

moje wzdychania gazuj ...

strach wyjsc z domu w noc majowa

nie potrafisz sie dostosowac

ciagle te same bledy przy slabym wzroku

nie wiem kto cie uczyl jezdzic bez swiatel

piratujesz bez ograniczen po drodze

znow mnie potracilas na pasach dla pieszych

taczka z gnojem

juz sie przyzwyczailem

do twojego latania

noca

a lataj sobie jak lubisz

ganiasz sie

z moim niezdecydowaniem

przypierajac do zimnego muru

odpowiedz jednokierunkowa

nie jestes motylkiem

aby po mnie fruwac

i obijac mi glowe

rozkolysanymi piersiami

dwa lata temu o maly wlos nie wybrano mnie do parlamentu

jestem szanowanym mieszkancem

czesto klaniaja mi sie nieznane dzieci

dorabialem sie po nocach pchajac samochody za granice

to co, ze nie moje

powinela mi sie noga

kon ma cztery i tez sie potyka

ja mam tylko dwie

wpadlem publicznie

wstyd wypala mi oczy ...

na moje gorace wyznania

odpowiadalas baknieciami

wiedzac, ze cie trace

stalem sie nudziarzem

uwolnilas sie z emocji

stalas sie chlodna

po cichu wypuszczajac cieplo

dolem

jedna noc ruchania

cale zycie wspominania

zdrowia

pragne

od dluzszego czasu

zaspokojenie odkladam

z przyzwyczajenia na jutro

z braku mozliwosci

uschaja mi mysli

kurcze sie

jak u shuara tsautsa

marze w zludzeniach

ze przyjedziesz

i mnie nasycycisz

soczystym kroczem

chcialem porzadku i sprawiedliwosci

wyjchalem daleko

na gape

przemycilem biede

ktora ukryla mi sie w walizce

po latach pracy osiagnalem

to o czym marzylem

mam teraz nieporzadek i niesprawiedliwosc

i biede

ciebie polubilem tak jak mandarynki

nie moge sie nasycic

upajam sie zapachem

uchwyconym w dloniach

ty sie upajasz

moim pocalunkiem

po ktorym wyplywaja z ciebie wszystkie soki

gre wstepna

przelozysz na kiedy indziej

lub calkiem zapomnisz

mnie

przeciez ja nie wiem wszystkiego

o tym nie marze

slyszalem kiedys

ze wiedza to wladza

nic dobrego dzisiaj

zaklamanie, korupcja

z prawem w reku

wiem, ze co roku

byla zima

w tym tez jest mrozna

jaka bedzie nastepna

nie wiem

czy bedzie

nie porownuje sie z przodkami

ze wstydu

sztuka jest mi obca

nic nie tworze

z tego nie bedzie na chleb

korzystam z tego co jest

przewaznie

mi zabronione

rozwoj to ruch a nie

niewystarczajace stanie

i to nie wtedy kiedy trzeba

na gwalt kawalka chleba

nie ma z kim pogadac

to wymyslam choroby

i chodze do lekarza
...

tyle jeszcze bym chcial

z tego co juz dawniej chcialem

och, co za to bym dal

by kochac jak kiedys kochalem

gdybym mial tylko jeszcze

nadziei powrotu odrobinke

uwierzyl, ze wypieszcze

byc moze niejedna dziewczynke

i gdyby nawet na niej

zdechnac by mi przyszlo

podczas gdy drzalo by cialo

piekna taka smierc i jes ...

w pracy czesto mi sie przysni

zielen soczysta w sadzie

pelnym kwitnacej wisni

i krow za drutem w stadzie

kleby chmur na niebie

niebieskim tworza obrazy

ruchome, szukam ciebie

na nim, slonce prazy

cisza i spokoj dookola

z dala dochodzi mnie sluch

muzyki, ktora mnie wola

do tanca, szarpanie i buch

szef mi przywal ...

ten rok byc moze, bedzie lepszy

prawdopodobnie z nadejsciem wiosny

od lat juz mi sie wszystko pieprzy

byc moze nadejdzie okres radosny

byc moze w marcu juz to sie stanie

ze szczescie wroci na krotka chwile

niespodziewanie, uslysze granie

radosci, byc moze znowu sie myle

nie chce z mlodosci, pezenosic gory
...

mam centralne

w kominku wypalilem

polowe drewna narabanego w jesieni

czuje sie jak stopiecdziesiatapierwsza

zamarznieta ofiara

nie boje sie zimy

przeszkadza mi tylko zimno

twoje

brak rymowanek

dla kochanek

ale sa gnioty

dla idioty

no co

pozartowac nie mozna

czy poezja musi byc taka powazna

jak ty

jej zolte majtki kapielowe

zalozylem sobie na glowe

nie bylem brzydki

liczylem na to, ze mi je sciagnie

i mnie wylize

a oberwalem w pysk

jestem bardzo niesmialy

przez co cierpi moj maly

znosi bicie niestety

czeste, za brak kobiety

ja bym pral

mialas sie juz nie odchudzac

i nie pic

zlodowacialy snieg trzeszczy

pod twoim ciezarem

kiedy z banka w reku

jedziesz na lyzwach

do mleczarni po mleko

nieoswietlonymi ulicami

pelnymi lobuzow

czekajacymi tylko

aby cie obrabowac i sie nachlac

na krzywy ryj

nie zostawil tobie nawet numeru telefonu

bol ukrywalas pod przescieradlem

do ciemnej piwnicy chodzilas zostawiac lzy

lizalas w sobie rozdzierane rany

dusilas sie nie zatykajac nosa

zlizalas z niego wszystkie soki

obcych kobiet

nad tygrysu brzegami

za wolnosc nasza i wasza

ostrzelani granatami

irakijczycy sie ambarasza

z martwymi polakami

jestem sprytna
zabiorę wszystkie twoje smaki
a potem pójdę w długą

zrobić ci najlepiej
śmiertelną dawką
miłości

rozumiem twój świat

chociaż nigdy jeszcze nie wygrałam

stłumionym oddechem

chcę już polec

pod jaworem

pod grzmiącym dorszem

na hak

uczepionym za niebiańskie podniebienie

i nie wsłuchiwać się

jak mnie równoważysz

utożsamiasz

z obrzydliwą walką o najgorsze

twoje błędy

Zaczynasz dopisywać puentę.

Budzisz uśpione obrazy.

Wyjmujesz słowa - spoza świadomości -

drżysz, a ja nieruchomieję,

kiedy palcem na monitorze

wskazujesz „nagą” i

„twarde prawo” z akcentem na „twarde”.

Za echem powtarzasz: „mam do tego ...

Staje przede mną roznegliżowana puenta –

nie mam słów w stosownym rozmiarze.

Gołą rozbieram na czynniki

twojego (bez)dzieciństwa – ty nie masz wspomnień,

a ludzie pojęcia jak straszny nocą był księżyc

Kilkuletniej Skulonej w Fotelu,

kiedy szli w Polskę.

Twoje bezdzieciństwo

przefrunęło ...

W którym okresie żyło ci się najlepiej?